sobota, 22 września 2012

Rozdział 4.

"Musi się udać!"
Obudziłam się o jakiejś 9 rano. Założyłam bieliznę i zarzuciłam na siebie koszule Hazzy. Wyszłam z pokoju i ruszyłam do kuchni, rozmyślając o wczorajszej nocy. Powiem tylko jedno: było wspaniale. 
Gdy weszłam do kuchni zastałam Louisa, pijącego herbatę. 
-O, Lou- powiedziałam nieco zdziwiona. W końcu miałam na sobie tylko koszulę. 
-I jak było?- zapytał. Przez ułamek sekundy nie wiedziałam o co mu chodzi, ale w końcu zrozumiałam. Przecież nie przesiedział całej nocy u Zayna, musiał w końcu wrócić. Ciekawe tylko, w którym momencie...
Na mojej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, a potem uśmiechnęłam się jak idiotka. Lou zrozumiał.
-Sądząc po twojej minie- fantastycznie- uśmiechnął się i mrugnął do mnie. 
-No dobra, no- zaczęłam w końcu.- Fantastycznie. Coś jeszcze?- zaśmiałam się.- Co Harry lubi jeść na śniadanie?- zapytałam. 
-Gdybyś zapytała o Nialla, byłoby mi łatwiej odpowiedzieć- zaśmiał się Louis.- Myślę, że jeśli zrobiłabyś mu coś od siebie, to by to było jego ulubionym śniadaniem
-W takim razie zrobię naleśniki- uśmiechnęłam się i spojrzałam na Louisa wzrokiem, który oznaczał: "Zrobiłabym, ale nie wiem gdzie co jest". Po chwili Lou pomógł mi się zorientować w całej kuchni i zabraliśmy się do roboty. Gdy skończyliśmy, Louis zaoferował, że obudzi Hazzę. 
Rozstawiłam wszystko na stole i nagle do pokoju wbiegł przestraszony Harry, zawinięty w kołdrze i krzyczący na całe mieszkanie.
-Co się stało?- zapytałam się, śmiejąc. Widok wystraszonego Hazzy i Lou idącego za nim  \jak gdyby nigdy nic był bezcenny. 
-No bo ja spałem, a Louis się nade mną nachylił, chcąc mi krzyknąć do ucha. Ja myślałem, że to ty i zacząłem go całować, a potem otworzyłem oczy i się przestraszyłem- wytłumaczył Hazza, a ja o mało nie umarłam ze śmiechu. Louis też zaczął się śmiać, a Loczek stał zawstydzony na środku salonu. W kołdrze. 
-Idź się ubrać- powiedział Lou.- Nie będziesz tak jadł śniadania. 
Harry wytknął mu język i poszedł do garderoby. Po chwili wrócił ubrany w czarne spodnie z wiszącym krokiem i szarą koszulkę. 
Cała nasza trójka usiadła do stołu i zaczęliśmy jeść naleśniki. Muszę przyznać, że mi i Lou udały się. 

-Harry, zbieraj się. Jest już 11:30, a na 12:00 mamy casting- krzyczałam, pukając w drzwi łazienki. Byłam już gotowa i czekałam na niego dobre 10 minut. 
W tym czasie zadzwoniła do mnie Maddie, prosząc w wszystkie szczegóły związane z wczorajszą nocą. No więc wszystko jej opisałam i obiecałam, że niedługo się spotkamy. Bardzo mi jej brakowało. 
W końcu wyszedł Hazza z mokrymi włosami. 
-Naprawdę?!- zapytałam z niedowierzaniem. 
-No... szybko wyschnął- zapewnił. 
Byłam już 11:50, mieliśmy 10 minut, żeby dotrzeć. Sprawnie się zebraliśmy i pojechaliśmy do teatru, bo tam odbywało się przesłuchanie. Gdy weszliśmy do budynku, jakieś fanki i fani się do nas przyczepili. Szybko ich spławiliśmy, bo byliśmy juz spóźnieni. 
Trzymając się za dłonie poszliśmy na przesłuchanie. 
-Musi się udać- powiedział Harry. Dokładnie to samo pomyślałam. Uśmiechnęłam się i podeszłam po scenariusz, informując o przybyciu Harrego. 

Wyszliśmy z teatru bardzo zadowoleni. Oboje dostaliśmy główne role.
Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam kogo gram. Hazza z resztą też. 
Wsiedliśmy do samochodu i Harry odwiózł mnie do domu. Była juz 15, ale ja chciałam wrócić i spotkać się z siostrą. 
Stanęliśmy przed moim domem. Pożegnałam Harrego namiętnym pocałunkiem w usta. 
Wysiadłam z auta i weszłam do domu. 
Noemi siedziała, przeglądając próbki materiałów. 
-A więc to na poważnie?- zapytała, pokazując mi gazetę. Zdjęcie, gdzie całuję się z Hazzą. 
Świetnie. Nie mają już o czym pisać, pomyślałam. 
-Jeśli powiem, że tak, to będzie to zła odpowiedź?- zapytałam, marszcząc przy tym nos. 
-To będzie bardzo dobra odpowiedź- uśmiechnęłam się Noemi.- Skoro mówi o tobie, to jaki prezent chcesz na 18. urodziny?
-O boże. To przecież już za 2 dni, a ja kompletnie zapomniałam- powiedziałam. No jak można zapomnieć o swoich urodzinach? I to jeszcze osiemnastych. 
-W takim razie może jakaś impreza?- zaproponowała Emi, ale ja wiedziałam, że będzie tam pełno Directionerek i napadną chłopców, więc odmówiłam. 
-Jak będę wiedziała co, to dam ci znać- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. 
Zadzwoniłam do Maddie i poprosiłam, żeby przyszła. Nie wiem dlaczego, ale teraz zaczęłam myśleć o tym jak wygląda. Dawno się nie widziałyśmy. Jedyne co pamiętam to jej lawendowe, roześmiane oczy i ciemne włosy. Delikatnie falowane włosy opadały na ramiona jej opalonego ciała. Była wręcz idealna/ 
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i Noemi, mówiącą, że jestem u siebie. 
-Hey kochana- Maddie przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam jej uścisk. Usiadłyśmy na łózku, na przeciwko siebie.
Maddie uśmiechała się do mnie, wiedząc, ze zrozumiem o co chodzi. Oczywiście, chciała żebym jej wszystko opowiedziała związanego z wczorajszą nocą. Wszystko ze szczegółami, najlepiej.
Dałam jej znak, że Noemi o tym nie wie, a ja nie chcę, żeby dowiedziała się w taki sposób. 
-To co robimy na twoje urodziny?- zapytała Mad. 
Dzisiaj jest środa, 14 sierpnia. 16. sierpnia mam urodziny, a jeszcze nic nie zaplanowałam. 
-Nie mam pojęcia. Emi proponowała imprezę, ale ja chcę zaprosić chłopców. Wiesz, że dziewczyny nie dadzą im spokoju- westchnęłam. Maddie skinęła głową. 
-Zaraz wracam- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Uczesałam włosy i ogarnęłam się troszkę. Gdy wróciłam do przyjaciółki miała na twarzy ten jeden z chytrych uśmieszków. 
-Okej... Co kombinujesz?- zapytałam, krzyżując ręce na piersi i nie spuszczając jej z oczu. 
-Nic- odpowiedziała niewinnie, patrząc mi w oczy.- Muszę już iść. 
Wyszła z pokoju, po drodze widziałam jak wręcza Emi jakąś kartkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz