sobota, 27 października 2012

Rozdział 11.

"Mamy mało czasu"
-A jeśli ja ci pomogę?- zapytałam, uśmiechając się zalotnie. 
-Robię ciastka!- oznajmił po chwili Harry z uśmiechem od ucha do ucha.
Posiedzieliśmy i pogadaliśmy, a potem pomogliśmy Hazzie sprzątnąć ze stołu.
Gdy byliśmy w kuchni powiedział do mnie:- Zdajesz sobie sobie sprawę, że będę musiał wyjechać?
Skinęłam jedynie głową. Bałam się tej rozmowy i tej chwili, gdy będę musiała pożegnać się z Harrym, ale wiedziałam, że musi to nastąpić.
-Ja wrócę do szkoły, ty z chłopcami będziecie nagrywać kolejne hity i cieszyć coraz większą popularnością na świecie. Ja nadal pozostanę tą dziewczyną, która gra we wszystkich przedstawieniach w mieście organizowanych przez szkołę. I kto wie? Może kiedyś przyjedziemy dać pokaz do Londynu...- zaśmiała się delikatnie. Przecież to byłoby wspaniałe! Ale potem znów poczułam kłucie w serce i poleciała mi łza. Jedna jedyna. 
-Ale to nie będzie koniec, prawda?- zapytał z nadzieją w głosie Loczek, przytulając mnie.- To nie jest tylko wakacyjny romans?
-Oczywiście, że nie. To nie będzie koniec- powiedziała, patrząc prosto w zielone oczy Harrego.- To będzie dopiero początek.
Po tych słowach pocałował mnie, a ja odwzajemniłam ten pocałunek.
-Będę do ciebie przyjeżdżał w każdym wolnym czasie- powiedział Loczek. 
-Ja też. Obiecuję- uśmiechnęłam się.- Jak skończę szkołę to zapytam się rodziców czy mogę się przeprowadzić. Do Londynu, żeby być bliżej ciebie- uśmiechnęłam się delikatnie.- Wiem, że to będzie trudne, ale damy sobie radę. 
Harry pokiwał głową i pocałował mnie w czoło. 
-A teraz nie płacz, proszę- uśmiechnął się do mnie i wytarł łzę, spływającą po moim policzku.- Najważniejsze w życiu są chwile. 
Przypomniała mi się cała piosenka "Moments". Momentalnie poczułam, że przechodzą mnie dreszcze. 

Wróciliśmy do przyjaciół. Harry usiadł na fotelu, a ja usiadłam mu na kolonach. Maddie trzymała kartkę i długopis i zapisywała co kto robi. 
-Ja mogę jutro pochodzić po cukierniach- zaoferowałam.
-Świetnie! Pójdziesz z Niallerem- odpowiedział Louis.
Niall cieszył się, że będzie cały dzień chodził po cukierniach Nowego Yorku. 
-Ja pójdę do supermarketu i zrobię zakupy- oznajmiła Maddie.
-A z tobą pójdzie Zayn- powiedział Harry, a ja zauważyłam, że Maddie omal nie krzyknęła z radości. 
-Jeszcze Harry i Lou- zauważył Zayn. 
-To my zajmiemy się Liamem- oznajmił Louis. Wszyscy się z nim zgodzili, bo Daddy nie mógł się o niczym dowiedzieć.
Posiedzieliśmy z godzinę rozmawiając o urodzinach Li i imprezie po koncercie, aż w końcu nieoczekiwanie zjawił się Liam. 
Wszyscy przerwali mówić i nastała niezręczna cisza. 
-Więc rozumiecie- zaczęłam ułamek sekundy po wejściu Li do mieszkania- musiałam się tym zająć.
-Czym?- zapytał Liam, przyglądając nam się podejrzliwie. 
-Przygotowaniami pikniku charytatywnego- wytłumaczyłam krótko.- No nie ważne. Siadaj i opowiadaj czym zamęczyła cię moja siostra?- zaśmiałam się.
-Nawet nie pytaj- machnął ręką i usiał na kolanach Lou.- Najpierw musiałem układać ciuchy. KOLORYSTYCZNIE- podkreślił.- Potem musiałem bawic sie w stylistę gwiazd. Ugh, męczące!
-Ej, stary- zaczął Lou.- Spadaj!
-Podobno jesteś najbardziej umięśniony- stwierdził Liam, po czym wszyscy, nie licząc Lou i Li, się roześmiali
Wieczorem chłopcy odwieźli mnie z Maddie do domu. Postanowiłyśmy, że dzisiaj będziemy u niej nocować, więc wzięłam rzeczy i poszłyśmy do niej. 
Po kolacji zaszyłyśmy się w jej pokoju. 
Rozmawiałyśmy o wszystkim.
-Dobra, nie mogę już dłużej- odezwałam się nagle.- Czy Zayn ci się podoba?
Maddie chyba nie spodziewała się tego pytania. Wiedziała, że jej się wydaje, że nic nie widać po jej zachowaniu, ale jednak się myliła. 
-No dawaj!- popędziłam przyjaciółkę.
-Tak- odpowiedziała cicho, a ja się ucieszyłam. I to bardzo! 
-Czyli Harry już wiedział to wcześniej- zaśmiałam się. W końcu to Hazza postanowił, że Zayn i Mads razem mają iść na zakupy. 

Gadałyśmy do rana. Nasze tematy to m.in. szkoła, przyszłość i chłopcy.
W końcu ułożyłyśmy się wygodnie w łóżku i zasnęłyśmy.


Teraz tańczyłam z nim. Z Harrym. Byłam wciąż w tej samej sukni, tyle, że kolorowe kartki już jej nie zdobiły. 
Teraz nie byliśmy na sali gimnastycznej, tylko w sali balowej.
Po pozłacanych schodach zeszła blond włosa lala. Ta co jest mną. 
Zeszła po schodach z wielką gracja, a obok szedł chłopak w masce.
Spotkałam się z nią na środku sali. 
-Nie jestem tym, kim ci się wydaję- szepnęła do mnie, a potem zaczęła tańczyć, jak gdyby nigdy nic. Wokół mnie zebrała się mgła. Gdy krzyczałam, słyszała mnie tylko ona. Gdzie się podział Harry? Czy poszedł z nią? A gdzie jest Maddie? Była ze mną. Chyba...
Wokół mnie rosła ciemność i mgła. Czarne ptaki latały wokół mnie.
Wszystko tańczyło, w nierozumianej przeze mnie radości. A ja stałam i nie wiedziałam co dalej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz