sobota, 13 października 2012

Rozdział 7.

"Czy aby na pewno?"

Oparł mnie plecami o ścianę, jedną rękę położył na ściane, by się podeprzeć, a druga położył na moim biodrze. Zaczął całować mnie namiętnie i coraz bardziej wsysał się w moje wargi.
I przyznam, że to było idealne zakończenie imprezy. 

Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Usiadłam razem z Harrym na kanapie w salonie i oglądaliśmy film.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on leżał na kanapie i bawił się moimi włosami.
Zasnęliśmy, leżąc tak z włączonym TV i wstaliśmy o ósmej rano. 
Bardzo mnie zdziwiło, że wstałam o ósmej, a Hazza już nie spał. Czekał aż się obudzę. 
Pocałował mnie delikatnie i powiedziałam:- Dzień dobry. 
Chłopak przytulił mnie mocno i uśmiechnął się.
-Dzień dobry- odpowiedział, całując mnie w czoło.
Posiedzieliśmy tak jakiś czas, rozmawiając i poprzednim dniu. Zadawałam mu masę pytań. 

-Skąd wiedzieliście, o której wstanę?- dopytywałam. 
-Nie wiedzieliśmy- wyjaśnił Harry z uśmiechem.- Jak Noemi wychodziła do pracy dała nam znać, że śpisz. Wtedy wszedłem, przygotowałem wszystko, a wychodząc odsłoniłem zasłonę w twoim pokoju. Potem dałem znak Lou, który czekał na ciebie. 
-A co z Liamem, który na mnie czekał?- zapytałam się, musiał być naprawdę baaaardzo cierpliwy. 
-Noemi dała znać, gdy wyszłaś ze studia- oznajmił Harry. No i w sumie miało to wszystko jakiś sens.
Wciąż jeszcze rozmyślałam nad wczorajszym dniem. 

Po śniadaniu Harry z chłopcami mieli wywiad, więc pojechałam im towarzyszyć. Później występ na żywo, w radio. 
Po występie w radio, chłopcy mieli próbę, bo zblizał się koncert.
Musiałam na niej być, by zobaczyć jak wyglądają w ubraniach, które dla nich wybrałam. Trzeba było ogarnąć też wystrój sceny, wiec zgłosiłam się do tego. 
Poprosiłam o pomoc Maddie, o pomoc, żebyśmy spędziły więcej czasu razem. 
Podczas próby, Harry zachowywał się jak dziecko, Louis tarzał się po ziemi, a Liam był załamany tym wszystkim i w końcu położył się na ziemi. 
Chłopcy zaczęli go ciągnąć we wszystkie strony. Lou i Harry wzięli go za ręce, a Zayn i Niall- za nogi. 
Wyglądali przekomicznie, tym bardziej, że Liam krzyczał jak głupi. 
W końcu jakoś się uspokoili, bo przyszedł choreograf. Ogarniali się jakieś 30 minut, potem przeszli do prawdziwej próby. 
Około 18.00 zadzwoniła Emi z propozycją podwózki do domu. Pożegnałam się się z chłopcami i umówiłam się na następny dzień w sprawie wystroju i przygotowań do koncertu. 
Po tym, jak odwiozłyśmy Mad do domu, pojechałyśmy do siebie i dowiedziałam się, że szykuje się ślub i wesele Em z Szymonem. Spytała się mnie, czy zechciałabym być świadkową, odpowiedziałam: Z chęcią! 
Pozwoliła mi przyjść z hazzą i zaprosić chłopców oraz Maddie. 
Jak na razie jedynie ich uprzedzę, a zaproszenia mają już być za kilka dni. 
Byłam naprawdę zadowolona. Wiedziałam, że teraz będę miała mnóstwo roboty, zarówno przy organizacji ślubu jak i koncertu. 
Po powrocie do domu, natychmiast zaszyłam się w swoim pokoj, narysowałam plan sceny i wszystko dokładnie przemyślałam. Dobrałam wszystko kolorystycznie. 
Teraz trzeba było wprowadzić plan w życie. 

-Ale Harry- powiedziałam podczas wieczornej rozmowy z nim.- Czy aby na pewno?
-Tak- odpowiedział.- Fanki napadły dzisiaj Nialla tak, ze ma kilka zadrapań na ciele. Ale wszystko jest z nim okej., Leży obolały na kanapie, a my tylko donosimy mu jedzenie- zaśmiał się Harry.
-Może mogłabym jakoś pomóc?- zaproponowałam. 
-Nie, dzięki- odpowiedział Loczek.- Damy sobie radę. Jest nas czwórka. Jakoś sobie poradzimy.
Porozmawiałam jeszcze z harrym, a potem zasnęłam. 

Szkoła. Moja szkoła, gdzie musiałam niedługo iść. 
Klasa maturalna, najstarsza w szkole. Znałam niemal wszystkich,a  teraz? Nie kojarzyłam nikogo. 
Widziałam Maddie, która jakoo kapitanka cheerleaderek pogardziła mną wzrokiem. Zauważyłam Harrego, Liama, Zayna, Louisa i Nialla, stojących w grupce. Gdy tylko ich zawołałam oni również mną pogardzili, a Harry patrzył się na mnie jak na najgorszego wroga. 
Nawet nie wiem jak znalazłam się na sali gimnastycznej, w pięknej sukni balowej, koloru szafirowego. Była bez ramiączek, dopasowana, a od bioder rozszerzała się i sięgała do ziemi. 
Na sukience miałam przyczepione kartki z literami, jednak nie wiedziałam, co one oznaczają. 
Tańczyłam w tej sukni z kim. Z jakimś chłopakiem, ale na twarzy miał maskę. Nie mogłam go rozpoznać. Nagle na salę wpadł rozgniewany Hazza.
Zaczął na mnie krzyczeć, a w oczach miał łzy. 

Rozpłakałam się i biegłam do końca korytarza, składającego się z samych luster. 
Szłam do końca korytarza, ze łzami w oczach. Na końcu stał mężczyzna. Posąg, zachowujący się jak człowiek i był odlany z brązu.
_______________________________________________
Przepraszam, że wcześniej nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu :* Jutro postaram się dodać kolejny rozdział <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz